No i weekend minął jak z bata strzelił.. Szkoda. Bo w sumie nie robiłam nic co mogłoby mnie zmęczyć, a nie wypoczęłam. Chyba tak jest zawsze. Jakkolwiek byśmy nie wypoczęli, to i tak weekendu mało. Trzeba mi się z tym pogodzić i dociągnąć jakoś do następnego weekendu.
Najważniejsze jest dobre nastawienie. Pomaga mi fakt, że za miesiąc będę już w Polsce z rodziną, moim kochanym psiaczkiem i oczywiście Olgą. Tak mi się pierońsko za nimi tęskni. Nie chodzi o to, że jest mi tu źle, bo tak nie jest. Jest o wiele lepiej niż w Polsce. Tęskni się jednak za bliskimi. Chciałabym ich wszystkich ściągnąć tu do siebie, ale co oni by tutaj mieli robić?? Mama ma nie wiele do emerytury, a reszty nie ściągnę, bo i tak rynek dla Polaków jest zamknięty jeszcze. Pozostaje więc liczyć dni do spotkania.
Tak ogólnie dziś zastanawiam się nad swoją przyszłością i ogarnia mnie straszna melancholia. Nie wiem jak mi się dalej będzie wiodło.
Z jednej strony można pomyśleć: ale fajnie od samego początku miałam ustawioną robotę mieszkanie i w sumie wszystko było gotowe jak się tutaj zjawiłam. Jednak, czy chcę robić to co robię cały czas?? Czy mam siły na taką pracę jak ta, w którą wykonuję?? W ostatnich notkach ktoś napisał, że moje podejście jest podejściem pracoholika. Otóż nie... Jestem na okresie próbnym i nie mogę odmówić czegokolwiek, a im więcej będę pracowała tym więcej pieniędzy zarobię i na więcej będę sobie mogła pozwolić. Ludzie z którym pracuję tak samo zarabiają się na śmierć jak ja. Tak więc nie jestem pracoholikiem. Ale w sumie to nie wiem czy chcę tam pracować latami. Z jednej strony chciałabym żeby mi przedłużyli umowę (być może na czas nieokreślony), a z drugiej nie chcę mieć już z tą robotą nic wspólnego. Wychodzi na to, że sama nie wiem czego chcę. Tzn wiem jedno nie chciałabym tam pracować, ale wiem, że z moim śladowym niemieckim nie znajdę nic lepszego. A może i znajdę?? Nie wiem...
Myślę teraz o wszystkich niewiadomych jakie się pojawiają na mojej drodze życiowej i mi się już humor popsuł i nastawienie w złą stronę poszło. Idę sobie pograć jeszcze, humor poprawić, bo o piątej znów trzeba wstać.... Ehhh.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz