Sprzątaliśmy i w sumie spędziliśmy dosyć miło dzień jak i wieczór. Nigdy nie przypuszczałabym, że coś tak strasznego stanie się późnym wieczorem.
W czasie oglądania meczu borussia dortmund - real madryt słyszeliśmy z Szymkiem jak ktoś albo wył albo piszczał. Myśleliśmy, że Lenka się przebudziła i płacze. Sprawdziliśmy, Lenka słodko spała. Pomyśleliśmy, że to na dworze i zajęliśmy się meczem.
Po obejrzeniu meczu, poszłam skręcać fajkę i usłyszałam przerażający krzyk o treści: KUR....A NIEEEEEEEEE!!!!!. Już wtedy byłam pewna, że stało się jakieś nieszczęście. Wyszliśmy na fajkę na balkon i wszystko się wyjaśniło. Pod naszym balkonem leżały dwa ciała. Matki i dziecka.... Okazało się, że z balkonu, z ostatniego piętra naszego bloku, czyli 21, wyskoczyła 22 letnia dziewczyna - Olka, ze swoją prawie dwuletnią córeczką - Mają. Na dole stał i krzyczał w niebogłosy Sebastian, mąż Oli i ojciec Mai.
To była jakaś masakra. Non stop krzyczał: "Dzlaczego mi to zrobiłaś, dlaczego zabrałaś nasze dziecko". Nikomu nie życzyłabym, żeby był świadkiem tego zdarzenia. Jak pewnie zdążyliście zauważyć, byli to Polacy. Na 140 rodzin, z czego 4 polskich, tragedia musiała przydarzyć się oczywiście Polakom.
Policja pod balkonem urzędowała chyba do rana, a my sami też nie mogliśmy usnąć. Zostanie to na długo w naszej psychice....
Piszę o tym tak okrojenie, bo nie wiem co się tam dokładnie wydarzyło nie znam faktów i szczegółów. Oszczędzę rozważania na temat kim trzeba być, żeby pozbawić niewinne dziecko życia. Zajęło by mi to bardzo długo. No i każdy pewnie myśli tak samo, więc nie ma co o tym pisać.
Fakty są takie, że wydarzyła się ogromna tragedia, zostawi to ślad w mojej główce, a pod balkonem leży stos kwiatów i misi dla małej Majeczki, które będą przypominać, że ktoś bezprawnie odebrał życie dzieciątku, które było takie kochane i pełne woli życia...
Jeśli znajdę jakiś artykuł na ten temat wkleję jakiegoś linka. Nie będę dawać lików do profilu mamusi samobójczyni i zabójczyni, gdzie można zobaczyć zdjątka Mai, bo to chyba nie jest dozwolone.
W każdym razie kończę ten wpis, żeby się nie rozpisać, bo już i tak cała chodzę z nerwów.
aż nie wiem co napisać... nie wiem jak chorym na umyśle trzeba być, by pozwolić umrzeć swojemu dziecku... brak mi słów a kląć nie chcę.
OdpowiedzUsuń