poniedziałek, 14 maja 2012
Dzisiejszy dzień nie był jednym z moich najlepszych.
Spałam u koleżanki, bo między dziewiątą a szesnastą mieli przyjść do niej technicy i założyć jej neta. Ona w tym czasie była w pracy, a ja czekałam na techników. Skoro i tak nie mam nic lepszego do roboty, to czemu jej nie pomóc. Muszę powiedzieć, że mi się tam u niej troszkę nudziło, bo nie ma jak u siebie. Pozmywałam jej naczynia, pościerałam kurze i pooglądałam niemiecką telewizję, a dokładniej jakąś niemiecką wersję "Sędzi Anny Marii Wesołowskiej" i odpowiednik "Rozmów w toku". Nie było by z tego takiej tragedii, gdyby ci technicy w ogóle się zjawili.... Ach ta niemiecka dokładność i punktualność.... Do domu wróciłam więc z nietęgą miną.
Posprzatałam u siebie w domku, zdrzemnęłam się i przyszli chłopcy. Mój mąż miał dla mnie nowinę, która popsuła mi humor na resztę dnia. Mają jakieś zastrzeżenia do naszego wniosku o przyznanie mieszkania i to niestety nie po raz pierwszy...
Od dłuższego czasu już męczymy się z tym wnioskiem. W połowie marca myśleliśmy, że już wszystko załatwione i spodziewaliśmy się, że mieszkanie przyznają nam bardzo szybko. Jako, że jedno z nas ma obywatelstwo niemieckie, a drugie jest w ciąży, nie powinno być problemów z przyznaniem nam mieszkania od miasta. A tu raz to donieść, jak się już to doniesie, to okazuje się, że zaświadczenie od zarobkach nieaktualne już i tak w kółko....
Jak tak dalej będą się sprawy miały, to nie dostaniemy mieszkania do porodu, a ja będę zmuszona jechać do Polski i tak rodzić.... Nie wyobrażam sobie żebyśmy mieszkali w obecnym mieszkaniu z dzieckiem.
Nie dość, że to aż czwarte piętro, sto schodów do pokonania bez żadnej windy, to jeszcze nie wszystkie pomieszczenia są pgrzewane i musielibyśmy się gnieździć w jednym nie za wielkim pokoju w trzech dorosłych plus dziecko.... OOOO NIE ..... ja na to nie pozwolę!!!......
Mam nadzieję, że to wszystko się jakoś ruszy, bo na prawdę będę ugotowana....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz