czwartek, 23 sierpnia 2012

Brzusio

Oto zdjęcie mojego brzuszka na początku 39 tygodnia ciąży. Przez całą ciążę nie zrobiłam sobie chyba ani jednego zdjęcia, więc pomyślałam, że fajnie by było takowe mieć. Bo ja na przykład chciałabym zobaczyć zdjęcie mojej mamusi, kiedy nosiła mnie w brzuszku.
Co prawda to nie jest za piękne, bo ani się do niego nie ucharakteryzowałam odpowiednio, ani nie miałam fotografa. Zwykły samowyzwalacz. Cóż można jednak samemu w domu wyfotografować. Jeśli mi się uda i do porodu odwiedzi mnie jakaś znajoma, to pstryknie mi coś o wiele ładniejszego.
W celu podsumowania dodam, że w ciąży przytyłam mniej więcej 27 kilo, a w pasie przybyło mi ok 40.

środa, 22 sierpnia 2012

12 dni



Jeszcze 12 dni do planowanej daty porodu...
Siedzę jak na szpilkach. Skurczów chyba jeszcze nie mam, ale cały czas coś mnie boli szczyka, a mała radośnie się wierci.
Co jest zabawne, moja mama tak samo jak ja miała termin porodu mojego brata miała na 2 września. Urodziła go dopiero 9 września. Zabawnie będzie jak i mi się tak przydarzy :D
Wreszcie wzięliśmy się ostro za przygotowanie wyprawki dla naszej kruszynki. Nie czekamy już na żadne pieniądze. Ostatnio byłam w jednej fundacji i okazało się, że jesteśmy za bogaci... Tak więc nie ma sensu już na nic czekać, bo czas ucieka...
Zakupiliśmy łóżeczko, materacyk. komodę do przewijania i sporo akcesoriów do pielęgnacji dzidziusia, szuflada na ubranka zaczyna pękać w szwach jak u mamy :D
W sumie brakuje nam tylko wózka, który już jest załatwiony i czeka tylko na transport, wanienki, laktatora i środków pielęgnacyjnych, które kupimy dopiero po porodzie. Mogę więc stwierdzić, że nieźle się spisaliśmy.
W październiku staniemy się też szczęśliwymi najemcami naszego upatrzonego mieszkanka :D. Przyznali nam mieszkanko!!! Nie możemy się jednak wprowadzić, aż do końca czasu wypowiedzenia na stare mieszkanko. Musimy więc czekać do ostatniego września. Przez miesiąc będziemy musieli jakoś jeszcze przebiedować na starych śmieciach. Ja jednak cieszę się, że wreszcie wiem na czym stoję i mieszkanko należy do nas na 100 procent.
Szymek będzie musiał ich ubłagać, żeby dali nam klucze wcześniej. Musi zrobić remont zanim ja wlecę tam z Lenką.
Mam nadzieję, że teraz już wszystko będzie szło jakoś z górki i że niedługo na blogu będzie widniała notka, że zostałam najszczęśliwszą mamusią na świecie :D

środa, 15 sierpnia 2012

Dwa tygodnie



Ze mną niestety już nie jest najlepiej. Zostało mi jeszcze 19 dni do daty porodu. Czuję się masakrycznie. Fizycznie i psychicznie. Ciężko się ruszać.. Cały czas coś mnie boli gniecie, mała się co chwilę przypomina. Bardzo się cieszę, że jest aktywna, jednak te bóle nie pozwolą mi już nic robić. W nocy budzę się co 2 godziny. Ręce mi wręcz paraliżuje. Z bólu się budzę.
Psychicznie też nie jest mi miło...
Całymi dniami w domu sama siedzę i gniję. Niby mam wiele znajomych , ale z nimi pogadać to tylko przez telefon. Wszystkie zajęte, zapracowane... A jak mój szanowny mąż wróci z pracy to albo z kolegami siedzi, gra, albo gdzieś wychodzi. Nie mogę mieć mu w sumie tego za złe, bo ja tez nie była bym szczęśliwa z kimś, kto nie może nawet z boku na bok się przekręcić, cały czas leży i narzeka.... Wiem, że i tak bardzo się stara i zależy mu. Nie mogę na niego narzekać. Co tylko chcę, dostaję, zabiera mnie do restauracji i stara się mi umilić ten dziwny czas. Nie mogę go zmuszać do siedzenia ze mną w łóżku i oglądania Ukrytej prawdy, Dlaczego ja? i Trudnych spraw przez cały dzień. Nic innego nie jestem mu w stanie zaproponować.
Troszkę jednak jestem smutna, bo jutro ma urodziny. Myślałam, że spędzimy je razem, wreszcie bez żadnych Michałów i Murzynów. Okazało się, że urodziny zaplanował sobie już z kolegami u nich w domu. Tak więc znów będę sama. Nie mam co marudzić, bo sama bym z nim iść do nich nie chciała, bo źle się czuję, ani się nie napije niczego i nie będę miała co tam robić. Wkurza mnie jednak to, że nawet się mnie nie zapytał, czy chcę iść z nim, albo jakoś z nim spędzić czas w jego urodziny....
Mam nadzieję, że to tylko moje kolejne ataki hormonalne i tak na prawdę nic się pomiędzy nami nie dupi....
Do tego dochodzi jeszcze fakt, że nie wiem jak to dalej będzie w naszym życiu materialnie.
Jakiś czas temu próbowałam napisać kilka notek, ale mi nie wychodziło, bo jak już napisałam notkę to mi się dziwnym trafem nie zapisywała i dawałam sobie spokój z pisaniem.
Jakiś miesiąc temu dostaliśmy propozycję mieszkania. 3 pokoje z balkonem, 75 metrów. Byliśmy je obejrzeć. Bardzo nam się spodobało. Będzie tam w cholerę roboty, bo jest w stanie surowym. Remont zakup mebli i tym podobne. Myśleliśmy, że to już mieszkanie na 100 proc dla nas. Złożyliśmy już wypowiedzenie na nasze mieszkanie. Okazało się, że o to mieszkanie starają się jeszcze 4 inne rodziny. Tak więc dalej nie wiemy czy będziemy mieli gdzie mieszkać... Jak się domyślacie wcale mi to życia nie ułatwia...
Z decyzją czy dostanę wyprawkę na Lenkę, też się nie śpieszą. Czekam już ponad 2 tygodnie. Tak niewiele czasu do porodu, a ja nic prawie nie mam. Może się nawet tak skończyć, że mi jej nie przyznają i będę musiała za swoje pieniądze wszystko kupić. Wtedy to nie wiem jak my wyrobimy finansowo. Kaucja za mieszkanie, meble, remont, pierwsza wyprawka dla dzidzi. Aż strach o tym myśleć.
Będę już chyba kończyła, bo za dużo tematów do marudzenia, a nie chcę nikogo zanudzać. Jeszcze ktoś pomyśli, że się nie cieszę z tego, że będę mamą, albo co. A to oczywiście nie tak. Po prostu za dużo siedzę w domu sama, myślę jak to będzie i się strasznie stresuję.
Tak więc kończę mój wywód. Mam nadzieję, że z następną notką coś optymistycznego napiszę.