Znów piszę o porze, w której już mi się nic nie chce...
Dziś wreszcie spędziłam czas po pracy inaczej niż zwykle. Mianowicie byłam sobie na grilu ze znajomą z pracy i mężem.
Powracając do wczorajszego tematu zmian w moim życiu dziś streszczę po krótce kolejną zmianę, bo na następne sił mi nie starczy... Jeśli tak po trochu będę opisywała to co się stało większe jest prawdopodobieństwo, że będę miała o czym pisać :).
3 Kwietnia 2010 (w Wielką Sobotę) odbył się mój ślub cywilny. Przed ślubem stresowałam się niemiłosiernie. Niepotrzebnie. Wszystko wyszło jak dla mnie idealnie. Nawet mój wygląd mi się podobał (a to zbyt często się nie zdarza).

Świętowaliśmy przez dwa dni. Pierwszy dzień był ostatnim dniem postu, więc nie można było świętować na całego.
A oto nasze obrączki :)

I jako szczęśliwa panna młoda wkroczyłam w kolejny etap życia, a mianowicie opuszczenie domu rodzinnego i zainstalowanie się w nowym mieszkaniu jak i w nowym kraju.
O tym jednak napiszę jutro, bo trzeba mi iść spać - jutro do pracki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz