niedziela, 31 stycznia 2010

Zmęczona...



Po tylu godzinach pracy nie jestem w stanie spłodzić żadnego konkretnego tekstu. Padam z nóg. Przez 11 godzin siedziałam na tyłku i patrzyłam się w drzwi wejściowe do punktu ... Coby nie marnować czasu pouczyłam się troszkę niemieckiego. I tak wyglądała moja dzisiejsza praca... Ekscytujące, nie powiem.....

Moja mama dziś zainwestowała w nową zabawkę - elektronicznego papierosa. Staramy się rzucić, albo chociaż ograniczyć palenie, bo to poważnie narusza nasz budżet... A mając na uwadze cenę fajek (Viceroye po 8,90) lepiej będzie dać sobie zupełnie z tym spokój... Będzie trudno, ale wydaje mi się, że dam radę. Niecały rok temu żuciłam palenie na miesiąc. Nie wiadomo czemu (chyba z mojej czystej głupoty) chciałam zobaczyć czy papieros będzie mi nadal smakował. Okazało się że zasmakował mi i to bardzo. No i znowu palę :/.
Będę musiała wybrać się do lekarza po receptę na TABEX i znów zaczynam mój odwyk :D.

Stwierdziłam, że nie będę zmieniać pracy, na tą, o której pisałam wczoraj. W sumie i tak za miesiąc lub dwa opuszczam naszą wspaniałą Polskę. Przemęcze się jakoś... Nie ma sensu pakować się w następną umowę i inne cuda.

Nie omieszkam jednak wpomnieć jak bardzo tęskniam za moim kochanym facecikiem, który jest teraz tak daleko. Dzieli nas 1000 kilometrów. O moim misiaczku napiszę kiedy indziej bo to jest "temat rzeka", a mi się już oczka same zamykają.


To chyba tyle newsów na dziś. Lecę do łóżeczka, bo jutro znów do roboty, odsiedzieć swoje. Dzięki Bogu jutro tylko 6,5 godziny + 2 na dojazd.

sobota, 30 stycznia 2010

Nowa praca ??

Od dłuższego czasu jestem poirytowana sposobem traktowania pracowników w mojej firmie. Dwa dni temu stwierdziłam, że może najwyższy czas przestać się nad sobą użalać i zacząć szukać innej posady. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. "Odkurzyłam" moje konto na infopracy i wysłałam kilka CV tu i tam.
Dziś siedzę sobie zanudzona prawie na śmierć w pracy, a tu dzwoni telefon. Odbieram i przedstawia mi się jakaś kobietka. Moja pierwsza myśl wyglądała następująco: "Cholera, czyżbym nie wpłaciła raty kredytu albo jakiegoś rachunku??". Dzięki Bogu rachunki zapłacone, a kobietka pyta się czy nadal jestem zainteresowana ich ofertą pracy.Kamień spadł z mojego i tak już za bardzo obciążonego serduszka i odpowiedziałam, że jestem zainteresowana.
I takim oto sposobem jestem umówiona we wtorek na rozmowę.
Teraz jednak zaczynają mnie nachodzić wątpliwości. Czy warto zmieniać pracę. W mojej firmie siedzę już dosyć sporo czasu i przywiązałam się do osób, z którymi pracuję, do ludzi, którzy przychodzą do mojego punktu, do siedzenia na fotelu przez wiele godzin i patrzenia w okno, albo komputer. Czy nie okaże się, że po miesiącu firma mi podziękuje za pracę, a do firmy, w której pracuję do tej pory nie będę miała powrotu??. A może okaże się, że w nowej firmie pracownik jest jeszcze gorzej traktowany, niż ja teraz??.
Znajomi mówią: "Na co czekasz??". Ja stoję jak ten słup i nie wiem co mam robić....
Wynagrodzenie niby lepsze, praca w grupie, po 8 godzin, ale jest jeden minus, który jest tak wielki , że zaczynam mieć wątpliwości. Otóż zatrudnia mnie agencja pracy tymczasowej "Work Service". Na ich temat widziałam w internecie wiele nieciekawych opinii. Jeśli ktoś pracował przez tą firmę proszę o komentarz na jej temat, bo ja na serio jestem w kropce...
Wygląda na to, że szykuje mi się kolejna noc rozmyślania nad tym co mam dalej począć, a co gorsza, będzie to kolejna noc, której nic nie wymyslę. Przydałaby mi się wreszcie jedna spokojna noc bez rozmyślań, bo jutro 10 godzin w pracy, a doliczając dojazd 12.

piątek, 29 stycznia 2010

Komu się wygadać??

Ogólnie uważana jestem za osobę wesołą, pełną pozytywnej energii, a także za taką, której można zaufać.
Problem jest w tym, że ja nie potrafię nikomu zaufać....
Mam wiele koleżanek, ba niektóre można nawet uznać za przyjaciółki, a nie potrafię się im wygadać, tylko piszę tutaj...
Z moich skromnych obserwacji wynika, że baaardzo duży procent kobiet, nie potrafi dobrze słuchać.
Przykładem może być moja najlepsza koleżanka Olga. Ja staram się jakoś uzewnętrznić, porozmawiać o czymś, co mnie trapi. Po 3 moich zdaniach. Ona odpowiada: "Wiesz co, jak mrozy już przejdą planujemy z Marcinem remontować górę domu. Pomożesz mi zrobić rozeznanie, co będzie mi potrzebne i gdzie najbardziej opłaca się to kupić?? Wiesz taki plan".
Innym razem odpowiedź brzmi tak: "Wiesz, idę na basen z Marcinem, który strój kupić na allegro??" wchodzi na neta i pokazuje mi dziesiątki strojów pytając "A ten??".
Po tym mogę śmiało stwierdzić, że nie ma się jej po co zwierzać, bo nie doradzi mi,a to co ja powiedziałam trafi "do prórzni".
Inny przykład moja dawna przyjaciółka Kasia. Ja coś do niej mówię (żalę się) a ona odpowiada "Ciesz się, że przynajmniej masz pracę, ja nie mam, mam kupę długów ". I tu zaczyna się już wysłuchiwanie jej żalów i pomaganie jej. O mnie rozmowa dobiegła już końca.
Jak do tej pory najlepiej dogaduję się z facetami. Oni zawsze starają sie mi pomóc. Co prawda mają bardziej drastyczne sposoby na rozwiązanie moich problemów, ale liczy się, to, że potrafią mnie wysłuchać.
Zastanawiacie się jak bardzo drastyczne?? Przykład : Uważam, że jestem niedoceniana w pracy. Od dwóch lat nie dostałam podwyżki. Napisałam do kierownika stosowne pismo, argumentujące moją podwyżkę (bardzo staram się w pracy i zajmowało ono 3 strony A4). Pismo nie dało rezultatów. No i mój chłopak stara się mi pomóc mówiąc : "Powiedz, że jeśli nie da Ci podwyżki to pier..... tą firmę". Oczywiście mogłabym tak powiedzieć, ale wiem, że usłyszę następującą odpowiedź "To na co Pani czeka??". Nie mogę sobie pozwolić na utratę pracy, więc jego rada jest niszcząca .
Dlatego zaprzestałam już prób uzewnętrzniania się do osób, które znam. Teraz stawiam na wylewanie swoich przemyśleń tutaj i jestem pewna, że tu spotkam się z większym zainteresowaniem, niż w grupie znajomych.

Witam :)

Witam na pierwszym blogu jaki piszę w moim życiu.
Od dłuższego czasu rozmyślałam o pisaniu blogu, jednak jakoś do tej pory brakowało mi odwagi i czasu.

Blog ten powinien mieć właściwości, nazwijmy je, terapeutyczne.
Nie korzystam z usług psychologów, ale na pewno jakbym z takowych korzystała poleciliby mi wylewanie na papier swoich myśli i uczuć.
Kiedy byłam mała zawsze chciałam być psychologiem. Myślałam, że to fajnie tak słuchac ludzkich problemów i pomagać w ich rozwiązaniu. Nie brałam pod uwagę opcji, że sama mogę mieć problemy ze sobą.
Po 23 latach mojego życia stwierdzam, że to nie ja powinnam pomagać tylko mi się powinno pomóc.
I w sumie dobrze, że nie zostałam psychologiem. Znam kilka przypadków, w których to właśnie psycholodzy mają problemy ze sobą, albo co gorsza ich dzieci. W bloku na przeciwko mieszka małżeństwo, które zajmuje się właśnie "zdrowiem psychicznym" a ich syn jest chodzącym przykładem patologii i problemów z osobowością. Najwyraźniej lecząc dolegliwości duchowe innych, nie zwracają uwagi na problemy osób w ich otoczeniu.
Od pisania na papierze robią mi się odciski na małym palcu, więc wybrałam opcję bloga.

Mam nadzieję, że właśnie tu się "wygadam" i mi trochę ulży.
Zapraszam do czytania i komentowania. Ja także odwiedzę Wasze blogi i zostawię na nich ślad swojej bytności, a jeśli mi się spodobają będę stałym gościem :)