niedziela, 6 czerwca 2010
Urzędy, urzędy
Witam wszystkich w to jakże piękne sobotnie południe. Nie wiem jakie jest w Polsce, ale ja mam za oknem dokładnie 27 stopni i aż chce mi się żyć :D.
Szkoda tylko, że dzisiejszy dzień spędze zupełnie sama :/. Maż po 9 wyszedł do pracy i wróći pewnie około 22, więc jestem dziś zdana tylko na siebie i na blog :).
Oczywiscie mam też wiele do zrobienia. Muszę posprzatać w domku, a to straszna robota. W tygodniu zazwyczaj nie sprzątam tak dokładnie, bo nie mam na to czasu, więc na weekend mam sporo do roboty. Co gorsza w kuchni mam czarną wykładzinę. Wystarczy wyciągnąć chleb, żeby pojawiły się na niej okruszki :/. Tak więc sprzątanie kuchni jest bardzo niewdzięczną pracą, bo już na drugi dzień nie widać efektów mojej pracy :/.
Oprócz sprzątania mam w planie spacer do slepu, bo w niedzielę mam praktycznie wszystkie slepy pozamykane, a w poniedziałek czeka nas ciężki dzięń w pracy.
Wartałoby także pouczyć się troszkę niemieckiego i obejżeć jakiś filmik dla relaksu :).
Tą notkę piszę już drugi raz... Poprzednią pisałam zbyt długo i zostałam wylogowana :/. Cieszcie się, że nie widzieliście wyrazu mojej twarzy, kiedy chcę zapisać notkę, a tu wyskauje mi okienko "zaloguj".....Jednak obiecałam sobie, że się nie poddam i napiszę tą notkę.
Ponieważ jestem dziś zarobiona, będę ją pisała w częściach. Po skończeniu sprzątania danej części domu dla relaksu będę coś dopisywała :D.
Zatem ja uciekam myć talerze, jak skończę rozpocznę historię o niemieckich urzędach :D
Naczyńka już prawie zrobione. Muszą oblecieć, pochowam je i wezmę się za blaty i odkurzanie :D. To wręcz idealny moment na rozpoczęcie mojej urzędowej opowieści :D.
Einwohnermeldeamt
Tam udaliśmy się najpierw. Jest to polski urząd meldunkowy. Więc jak się domyślacie poszliśmy tam mnie zamledować :D. Na zameldownie się mamy tydzień od wprowadzenia się. Potrzebne nam do tego przede wszystkim były dowód osobisty mój i dowód albo paszprot mojego męża (niemiecki), miejsce jego meldunku (czyli tam gdzie on chce mnie zameldować) oraz nasz przetłumaczony akt ślubu. Wszystko poszło nam szybko. Po uzyskaniu papierka potwierdzającego medlunek musieliśmy jeszcze dostać papierek do urzędu pracy, który potwierdził że mam już meldunek. Załatwia się to w tym samym budynku i również szybko się go załatwia.
Zaraz po wyjściu z jednego urzędu poszliśmy do Urzędu Pracy, ale nie załatwiliśmy tam niczego, bo urzędy niemieckie mają dosyć dziwne godziny przyjmowania interesantów i w niektóre dni pokoje, w których trzeba coś załatwić są nieczynne całymi dniami.
Już wtedy moja wizja szybkiego podjęcia pracy została załonięta ciemnymi chmurkami.
Naczyńka już mi pewnie obeschły, więc biorę się za sprzątanko. Jak poodkurzam opiszę moje wizyty w urzędzie pracy, a było ich kilka :)
Arbeitsamt
Tak jak już napisałam za pierwszym razem nic nie załatwiłam. Za drugim też nie wiele. Mieli zastrzeżenia co do wydania mi pozwolenia, ponieważ nie mieszkam w kraju dłużej niż trzy miesiące. Dopiero kiedy zrozumieli, że ja mam już załatwioną pracę i potrzeba mi tylko pozwolenia, zmienili zdanie. Dali mi forumlarz, który wypełnić miała firma, która mnie zatrudni. Jest to taka deklaracja, że firma zatrudni mnie na pewno i Arbeitsamt nie będzie mi musiał szukać zatrudnienia. Więc znowu do domu wróciliśmy z krzywymi minkami. To jest takie zabezpieczenia urzędu, żeby nie było tak, że ktoś sobie od tak stwierdzi zaczynam od nowa w Niemczech, zamelduję się a potem to już mi muszą dać jakąś robotę. Ojjj nie.... Od zameldowania się mamy 3 miesiące na znalezienie pracy. Jeśli znajdziemy i firma obieca nas zatrudnić to będzie i pozwolenie na pracę. Jednak jeśli pracy nie znajdziemy to o zezwolenie możemy starać się po 3 miechach, a przez ten czas albo pracujemy na czarno (mało prawdopodobne), albo jesteśmy bez dochodów.
Za mniej więcej tydzień pojawiliśmy się tam znów. Już z wypełnionymi dokumentami. Pani poczytała pochodziła po pokojach i powiedziała, że nie może jeszcze wydać nam decyzji ponieważ coś tam. Nie do końca zrozumiałam co tam nie tak było, albo jakieś osoby z pieczątką nie było albo ksera, ale w każdym razie taka jakaś dziwna przyczyna. Powiedziała, że decyzja powinna przyjść pocztą na dniach. I tak się stało. Dostałam pozwolenie na pracę w Niemczech na czas nieokreślony. Do tego urzędu porzeba nam było pisma z Einwohnermeldeamtu o moim meldunku, dowody, przetłumaczony akt ślubu i promessa zatrudnienia mnie po wydaniu pozwolenia.
Einwohnermeldeamt II
Po kilku dniach czekała mnie druga już wizyta w tym urzędzie. Tym razem musiałam wyrobić sobie kartę podatkową. W sumie potrzebny był mi tylko dowód, bo resztę już w komputerze mieli. Bardzo krótka i miła wizyta w urzędzie.
Po miesiącu załatwiania wszystkiego co niezbędne miałam już iść do pracy, kiedy na bramce do mojego miejsca pracy jakiś Włoch zauważył jakiś problem.... Otóź nie miałam zaświadczenia z Ordnungsamtu.
Ordnungsamt
Tak więc jeszcze w tym samym dniu pomaszerowaliśmy tam, jednak bez skutku, bo w urzędzie nie było już numerków i nikt nas już nie przyjmie.... W bojowych nastrojach więc wróciliśmy do domu. Następny dzień zaowocował jednak i dostałam owy świstek. Do końca nie wiem do czego on służy lub upoważnia... Jak na moje oko mówi, że jestem mieszkanką UE i mogę legalnie przebywać w Niemczech, ale do końca nie jestem tego pewna....
W każdymbądź raziepotzreba mi do tego było dowodów, meldunku, pozwolenia na pracę oraz umowy o pracę męża.
W taki oto sposób zakończyłam swoją przygodę z urzędami niemieckimi i szczerze mówiąc nie chciałabym jej powtarzać zbyt prędko.
Przez jeszcze jakiś czas przychodziły mi ważne pisemka z różnych urzędów.
Teraz jednak już mam spokój nie muszę już nigdzie chodzić i robić wielkich oczu kiedy coś mówią, a ja nie wiem zupełnie czego oni ode mnie chcą..
Najwyższy czas wykonać kolejną czynność z mojej listy czyli wyjść do sklepu i zaczerpnąć świeżego, gorącego powietrza.
Życzę wszystkim udanej soboty. Jak mi się będzie jeszcze dziś nudzić to coś napiszę... coś mniej urzędowego :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz