wtorek, 31 sierpnia 2010

Lekarze....



Dziś już mi troszkę lepiej, jeśli chodzi o moje samopoczucie. Co prawda, prawie cały dzień spędziłam u lekarzy, ale już wiem co mi jest.
Jeśli chodzi o moją nogę, to na razie mam stosować maść i plaster. Za dwa tygodnie (jak wrócę z Polski) mam iść do kontroli. Jeśli nagniot po maści zejdzie, nie będzie konieczności operacji. Jeśli dalej będzie się trzymał, to zabieg i L4.
Z ręką jest troszkę gorzej, bo to problem neurologiczny. coś mi nerw uciska i dlatego paraliżuje mi prawą rączkę. Na razie mam tabletki na to, a po powrocie z Polski czekają mnie zabiegi. Nie za ciekawie, ale jakoś to przeżyję.
Dobrze, że wiem co mi dolega, bo po czterech sezonach dr. House dziwne myśli przychodziły mi do głowy (skrzepliny, choroba Willsona, albo jeszcze jakaś dziwna choroba).
Najważniejsze, że jutro wracam do pracy i będę mogła spokojnie jechać na urlopik i zobaczyć moich bliskich.

A teraz notka specjalnie dla mojego kochanego mężulka:

DZIĘKUJĘ ANIOŁKU, ŻE ZE MNĄ POJECHAŁEŚ!!! KOCHAM CIĘ MOCNIUTKO :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz