sobota, 16 października 2010
weekend
Dożyłam weekendu :)
Ten tydzień był dla mnie bardzo ciężki. Poszłam do roboty jeszcze kulejąc. Pomimo tego nie oszczędzali mnie zbytnio. Przez prawie wszystkie dni pracowałam po jedenaście godzin dziennie. W dzień wypłaty będę zadowolona, ale w chwili obecnej wcale mnie to nie cieszy. Nie mam czasu na to, aby noga mi się zagoiła :/. Nieustannie łażę, robię kilometry, a rana mi się otwiera. Nie dużo ale jednak. Przez weekend powinnam troszkę się wykurować i już normalnie chodzić bez żadnego bólu.
Wczoraj byłam na October Fescie. Oczywiście jak wcześniej pisałam miałam obiekt przed imprezą i dziś o 6. Nie odpuścili mi, no ale czego ja się spodziewałam :). Po pracy szybko się naszykowłam i około 21 byłam na imprezie. Zaraz przy wyjściu spotkałam kolegę, który był już tak narąbany, że ledwo kontaktował. Stwierdził, żebym z nim poszła do on musi się wysikać na dworze a nie może już iść. Kiedy go spytałam czemu nie pójdzie jak człowiek do toalety, którą mamy niedaleko firmowego stolika odpowiedział mi, że tam ma za daleko. A na dwór chce mu się wyjść chociaż ma co najmniej 5 minut drogi do wyjścia z hali... Już wtedy wiedziałam, że nikogo trzeźwego tam nie spotkam. No i w sumie miałam rację. Nie dość , że nikogo trzeźwego nie spotkałam, to okazało sie, że o tej porze z firmy było już tylko kilka osób. Wszyscy podpici, ale oczywiście jak wieśniacy zachowywali się tylko Polacy... Jeden zaczął na stole tańczyć i wszystko tam rozlewać drugi nawet rozporka nie potrafił zapiąć. Byłam tam jedyną Polką i wstyd mi za nich było jak nie wiem. Po jakimś czasie zostało nas tylko pięcioro. Wtedy dosiadł się do mnie mój szef i zaczął ze mną rozmawiać. W sumie to nie zawsze rozumiałam o czym on ze mną rozmawia, ale to na pewno lepsze niż taniec z tym pijanym kumplem. Po jednym tańcu z nim dowiedziałam się już, że chce mu się baby, a nie chciałabym, żeby dostał dwa razy po twarzy (raz ode mnie, raz od mojego męża) więc za każdym razem kiedy do mnie podchodził wysyłałam go do chyba najochydniejszej dziewczyny w pracy. Jemu było wszystko jedno, a ja miałam spokój. Po takich kilku odesłaniach zaczął tą dziewczynę tak całować, że o mało co jej kręgosłupa nie złamał. Oczywiście ona nie chciała i się odsuwała, ale on jej złapał głowę i robił co miał do zrobienia. Okropne..... Dobrze, że widzieliśmy to tylko ja i mój szef bo by miał chłopok obciach do końca pracy w firmie (chociaż pewnie i tak niedługo się ta nowinka rozniesie). Ogólnie całą imprezę przetańczyłam z szefem i miałam święty spokój.
Kiedy szłam do domu zaczepił mnie jakiś angielskojęzyczny chłopak, żebym mu powiedziała jak dojść na s-bahn. Jako, że też tam szłam, poszliśmy razem. Zaczął mi opowiadać, że ukradli mu na imprezie kurtkę i kamerę i takie tam. Potem zaczął mówić jaka to ja jestem miła, ze z nim poszłam i w ogóle. Myślę sobie, ale miły. Odprowadziłam go wsadziłam w s-bahne i sama sobie poszłam w kierunku domu. Jak już odjechał wkręciłam sobie, że ten chłopak ukradł mi telefon. Niby, że to, że go okradli to ściema, żeby mnie zagadać i zaiwanić mi tel. No i przestraszona szłam i szukałam tego telefonu. Pod domem już okazało się, że mam telefon (schowałam go w inne miejsce w torebce niż zwykle). Kamień mi z serca spadł. Wtedy właśnie przypomniałam sobie, że nie jestem już w Polsce, żeby się o takie rzeczy obawiać, bo tu ludzie mają zupełnie inną mentalność i musiałabym mieć wyjątkowego pecha, żeby trafić na człowieka, który mógłby mnie okraść. No i w ten sposób wróciłam do domku.
Wnioski z tego dnia mam takie. Polacy nie potrafią się zachować i upijają sie jak świnie oraz późną nocą w Niemczech nie koniecznie można spotkać zabójce, złodzieja albo gwałciciela.
No a teraz zaczyna mi się weekend. Wreszcie odpoznę. Może jak będę miała o czym napisać, to coś napiszę.
Życzę wszystkim udanego weekendu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz