wtorek, 23 listopada 2010



Brrr.... ale zimno.... W czwartek ma u mnie śnieg spaść. W Polsce pewnie też już będzie śnieżno. Nie lubię zimy. Może i ładnie wygląda jak wszystko jest białe, ale ten mróz odbiera mi radość z białych dróg. Mam nadzieję, że w tym roku zima nie będzie taka sroga.

Dobry początek, co ?? Nie zaczęłam od tego jaka to padnięta jestem. Zmęczona, ale nie chce mi się dziś o robocie ani myśleć, ani pisać. Po co mam się w domu irytować?? Co prawda nie dużo mi tego wieczoru zostało, ale chciałabym go miło spędzić. Zaczynam więc od krótkiej notki, pogram troszkę, może nawet kilku słówek z niemieckiego się nauczę, a jak nie dam rady już, to chociaż powtórzę. A potem już tylko cieplutkie łóżeczko :)

Meżuś zapisał nas dziś na kolejną imprezę firmową, tym razem jest to impreza świąteczna, Każdy pracownik może dostać żywą choinkę. My nie bierzemy, bo i tak nie ma nas tu na święta, a w autokarze drzewka przewozić nie będziemy :). To nie będzie taka impreza jak poprzednia. Będzie na powietrzu (zimnym), pewnie zmarznę. Bynajmniej nie będzie tańców raczej i na chłodzie się tak wszyscy nie po upijają jak to było na poprzedniej imprezie. Będzie grzane wino, piwo i kiełbaski. Zobaczymy na co stać moją kochaną firmę, bo z tego co wiem to w tamtym roku się nie popisali. Piwa zabrakło po godzinie, w grzanym winie nie było czuć w ogóle alkoholu, a kiełbaski były jak plastikowe. Przyjdziemy, popatrzymy i pójdziemy, coby nie było, że nie bierzemy czynnego udziału w życiu firmy.

To chyba na tyle z newsów dzisiejszych. Do przeczytania jutro (mam nadzieję) i buziaczki dla Haneczki :*

poniedziałek, 22 listopada 2010

No i weekend minął jak z bata strzelił.. Szkoda. Bo w sumie nie robiłam nic co mogłoby mnie zmęczyć, a nie wypoczęłam. Chyba tak jest zawsze. Jakkolwiek byśmy nie wypoczęli, to i tak weekendu mało. Trzeba mi się z tym pogodzić i dociągnąć jakoś do następnego weekendu.

Najważniejsze jest dobre nastawienie. Pomaga mi fakt, że za miesiąc będę już w Polsce z rodziną, moim kochanym psiaczkiem i oczywiście Olgą. Tak mi się pierońsko za nimi tęskni. Nie chodzi o to, że jest mi tu źle, bo tak nie jest. Jest o wiele lepiej niż w Polsce. Tęskni się jednak za bliskimi. Chciałabym ich wszystkich ściągnąć tu do siebie, ale co oni by tutaj mieli robić?? Mama ma nie wiele do emerytury, a reszty nie ściągnę, bo i tak rynek dla Polaków jest zamknięty jeszcze. Pozostaje więc liczyć dni do spotkania.


Tak ogólnie dziś zastanawiam się nad swoją przyszłością i ogarnia mnie straszna melancholia. Nie wiem jak mi się dalej będzie wiodło.
Z jednej strony można pomyśleć: ale fajnie od samego początku miałam ustawioną robotę mieszkanie i w sumie wszystko było gotowe jak się tutaj zjawiłam. Jednak, czy chcę robić to co robię cały czas?? Czy mam siły na taką pracę jak ta, w którą wykonuję?? W ostatnich notkach ktoś napisał, że moje podejście jest podejściem pracoholika. Otóż nie... Jestem na okresie próbnym i nie mogę odmówić czegokolwiek, a im więcej będę pracowała tym więcej pieniędzy zarobię i na więcej będę sobie mogła pozwolić. Ludzie z którym pracuję tak samo zarabiają się na śmierć jak ja. Tak więc nie jestem pracoholikiem. Ale w sumie to nie wiem czy chcę tam pracować latami. Z jednej strony chciałabym żeby mi przedłużyli umowę (być może na czas nieokreślony), a z drugiej nie chcę mieć już z tą robotą nic wspólnego. Wychodzi na to, że sama nie wiem czego chcę. Tzn wiem jedno nie chciałabym tam pracować, ale wiem, że z moim śladowym niemieckim nie znajdę nic lepszego. A może i znajdę?? Nie wiem...
Myślę teraz o wszystkich niewiadomych jakie się pojawiają na mojej drodze życiowej i mi się już humor popsuł i nastawienie w złą stronę poszło. Idę sobie pograć jeszcze, humor poprawić, bo o piątej znów trzeba wstać.... Ehhh.....

niedziela, 21 listopada 2010

No i nastał mój upragniony weekend :). W sumie to z tej radości to nie wiem co mam robić. Rozpoczęłam go od obejrzenia moich dwóch ulubionych filmów z dawnych czasów ("Crosroads" i "Ugly Coyote") a na wieczór planujemy z mężem obejrzeć "Oszukać przeznaczenie IV" .Odwiedziłam też sklepik :). Teraz powinnam mieć przez ten tydzień mniej roboty, ale nic nie wiadomo :/.
Specjalnie dla mojej ukochanej Hani przedstawiam jedno z moich zdjątek z imprezki urodzinowej. Haniu obiecałam, że nie wstawię go na nk, ani na facebooku, ale tu?? Czemu nie :). Uwielbiam Cię moja niemiecka alkoholiczko :).

 

środa, 17 listopada 2010



Korzystając z nadarzającej się okazji dziesięciu minut przy komputerze chciałam poinformować, iż jeszcze żyję (ale ledwo co) i nie mam się za dobrze. Jestem eksploatowana na maxa... W piątek trzynaście godzin w poniedziałek szesnaście, a dziś dwanaście. I końca nie widać,... Już nie mam siły.. Byle do soboty wytrzymać, to troszkę dychnę. Jak już w pracy jestem to nie jest tak źle, bo ostatnio załapałam dosyć dobry kontakt z niemkami i jakoś lepiej jest (nawet nie wiedziałam, że są aż tak fajne). Jednak wstać to prawdziwa katorga.
To chyba na tyle z mojego marudzenia. Wybaczcie, ale po takim maratonie nie jestem w stanie nic innego napisać (a bardzo bym chciała),.Właśnie przyszłam z pracy (prawie północ), a jutro na siódmą (co oznacza pobudkę o piątej). Krótka chwila dla siebie (na fajeczkę i colę) i którka notka. Teraz mogę iść spać z czystym sumieniem. Odezwę się jak ta sytuacja się troszkę rozluźni.

Buziolki

niedziela, 14 listopada 2010



Hejka hejka :)

Jak zwykle po dłuższej przerwie. Ale teraz przynajmniej się nazbierało kilka rzeczy i mogę o czym napisać. coby nudą nie powiewało.

Niedawno dostałam przedłużenie mojej umowy. Wreszcie rozwiały się moje wątpliwości. Umowa przedłużona została do końca Kwietnia 2011. Nie to, żebym narzekała, ale to troszkę krótko...
Widzę w tym pewną kombinację... Już tłumaczę :). Aby mieć dostęp do rynku pracy w Niemczech muszę przepracować rok w jednej firmie, która zadeklarowała się mnie zatrudnić. Jeśli nie przepracuję roku nie będę mogła iść Arbeitsamt'u i prosić o znalezienie mi pracy. Będę musiała szukać jej na własną rękę. Tak dziwnie się składa, że do pełnego roku braknie mi 5 dni pracy. Jeśli nie przedłużą ze mną umowy (a trzecia umowa powinna być już na czas nieokreślony) nie będę miała pełnego roku. Opcja 1: są wredni i mi nie przedłużą lub opcja 2: nie chcą żebym odeszła. Nie wiem która jest właściwa, ale widzę pewną kombinację. Koleżanka mówiła mi też, że mogłam dostać umowę na tak krótki czas, bo boją się, że w ciążę zajdę i będą musieli za mnie builć... Ja skołowana jestem. Pożyjemy zobaczymy.
Wczoraj wpadłam w pewnego doła bo mi przedłużyli umowę,a koleżance (niemce) nie :/. Czuję się jakoś głupio. Nie wiem czemu tak nie zrobli, ale to mi się w głowie nie mieści ...

Co tam jeszcze się wydarzyło?? Aaaa no miałam ostatnio urodzinki i na imprezce urodzinowej spiłam się jak świnia. Trzymałam się dopóki byli goście, a potem ścięło mnie z nóg... Ale zabawa była jak dla mnie przednia.

Na tym zakańczam, bo popijam sobie drinka z malibu (zostało jeszcze z imprezki urodzinowej) i zaczynaja mi się literki plątać.

Udanego weekendziku :*