Teraz troszkę o moim największym skarbie - Lence. Pewnie za dużo nie uda mi się napisać, bo moja córka jest bardzo zajmująca i nie daje mi zbyt wiele czasu dla siebie. W sumie mam go wtedy kiedy ona pójdzie lulu, a ostatnimi czasami nie wyraża chęci zbyt wielu drzemek w dzień, więc i ja mam nieustannie zajęcie.
Za dwa dni (czternastego) miną dwa miesiące odkąd moja gwiazdka jest po drugiej stronie pępuszka. Przez ten czas urosła 4 centymetry i przybrała ponad 1,8 kg (ważona była tydzień temu, więc będzie pewnie więcej przyrostu wagi).
Jest baaardzo kochana. Ma jednak problemy z brzuszkiem. Wstrzymują się jej gazy, ma kolki i ostatnimi dniami ciężko jej o kupę. Jedyne na czym skupia swoją uwagę, to próba wypchnięcia kupki. Niekiedy tak bardzo płacze, że nie wiem co mam z nią robić i sama ryczę razem z nią. Nie mogę patrzeć jak moja kruszynka się męczy. Niestety depresja poporodowa mnie nie ominęła... Kiedy teściowa wróciła do Polski, nie wiedziałam co mam zrobić z malutką. Do tej pory, kiedy za bardzo ryczy załamuję się. Mam nadzieję, że mi to przejdzie.
Jak dla mnie mała dobrze i szybko się rozwija, ślicznie gaworzy. No jest po prostu kochaniutka. Aż chciałoby się ją zjeść z miłości.
Pokaże teraz kilka zdjątek mojego kochaniutkiego pączusia:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz