Witam w to piękne u mnie śnieżne popołudnie. Ostatnio nie miałam nawet jak napisać notki. Lena ładnie daje mi w palnik.... nie ma co..... Straszliwe gazy dalej trwają. Już czasami brak mi sił. Zwłaszcza kiedy budzę się jak zombie na karmienie o czwartej w nocy, a ona po karmieniu ani myśli iść spać... Śpiewa, gaworzy, niekiedy płacze, a ja nie wiem jak mam na imię..... Udaje mi się ją uśpić około siódmej, ale i tak na króciutko, W dzień też jest marudna. Mam wrażenie, że ona nami manipuluje jak chce i sobie nas, a już na bank mnie podporządkowała.... Nie przestanie płakać dopóki nie wezmę jej na ręce. Nie chodzi o to, że nie chcę tego zrobić, bo dla mnie sama radość ją tulić i nosić, ale mam jeszcze sporo rzeczy do zrobienia, a ona nieustannie chciałaby być noszona. Nie interesują jej żadne posiadane przez nią zabawki, a bynajmniej nie dłużej niż pięć minut. Jedyną zabawką jaką uznaje jest mama. Tak więc mój dzień ostatnio polega tylko na kombinowaniu co zrobić, żeby ona nie ryczała. Jak się domyślacie wychodzi mi to co najmniej marnie i obie się stresujemy, Zaczynam wątpić w to, że kiedykolwiek ją opanuję...
Wczoraj byłam wreszcie u ginekologa. Niestety bardzo żałuję, że tam w ogóle poszłam. Jedyne co od niego wyniosłam, to skierowanie do szpitala na powtórne szycie krocza....Jestem załamana. Na razie nie planuję się tam pojawić, bo boję się jak nie wiem co. Może jakoś się samo zrośnie.. Nie dość, że boję się panicznie, to jeszcze nie mam warunków, żeby ten zabieg wykonać. Nie chcę tam jechać sama, a nie ma mi kto też z dzieckiem zostać. Jak Szymek weźmie znów przeze mnie wolne, to może zostać z małą, a kto pojedzie ze mną?? Ja się panicznie boję igieł i zabiegów... Po zabiegu muszę się jak najbardziej oszczędzać. Kto mi pomoże zająć się małą?? Ona nie rozumie, że mamusia nie może się schylać nosić jej a nawet karmić jej na siedząco. Cała moja rodzinka, która mogłaby mnie wesprzeć jest tysiąc kilometrów stąd..... A po co mam robić zabieg, skoro znów nie będę miała jak się oszczędzać i efekt będzie taki sam, że szwy znów się rozejdą... Teraz rana goi się już dwunasty tydzień, nie pozwolę, żeby znów przez dwa miesiące nie móc na dupie usiąść. Ten zabieg to będzie ostateczność, na prawdę. Kończę na razie bo Lena śpi i mam możliwość wreszcie się czegoś napić i odpocząć, nie wiem, kiedy taka okazja nadarzy się ponownie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz