wtorek, 29 stycznia 2013
Wizyta w Wisagu
Dziś od rana było troszkę latania. Szymek poszedł do lekarza. Wizytę miał na 11, a wrócił dopiero około 15. Dostał zwolnienie z kursu do 10 Lutego, a dalsze zwolnienia będzie musiał wypisywać mu psychiatra. Dowiedział się, że psycholog to nie jest lekarz i nie może wystawiać zwolnień... ja o tym nie wiedziałam i nigdy bym nie pomyślała, że psycholog nie jest lekarzem. Niestety nie ma tu polskiego psychiatry i będzie musiał chodzić do niemieckiego :/. Skoro Szymek był u lekarza, a nie może być w dwóch miejscach na raz, ja musiałam iść do firmy zanieść dokument, który wypełnić ma były pracodawca. Ponad pół godziny drogi tramwajem z Lenką w jedną stronę, żeby wjechać windą na trzecie piętro i podać kartkę. No ale załatwiłam i Lenka zaczęła marudzić dopiero pod koniec wycieczki. Po powrocie od lekarza Szymek zadzwonił do spółdzielni, żeby dowiedzieć się jak z meldunkiem jego brata. Dzięki Bogu udało nam się dostać pismo wyrażające zgodę na meldunek Tomka. Jutro Szymek będzie mógł go zameldować, ale po wymeldowaniu Tomka trzeba będzie dostarczyć do spółdzielni pismo, że Tomek został wymeldowany. Kiedy wreszcie nadszedł upragniony wieczór i mogłabym się wyciszyć i odpocząć, Lenka zaczęła marudzić. O godzinie 22 zamiast lulać, ona jeszcze brykała w łóżeczku, a potem zaczęła wyć niemiłosiernie... Nie uspokajała jej nawet pierś. w sumie to miałam wrażenie, że wręcz ją rozzłościła... Jak tylko ja ją miałam na rączkach, to zaczynała ssać mi ramię, a cyca nie chciała. Zaczynam się martwić o mój pokarm. Może już mi zanika?? To jest jedna opcja. Drugą opcja to ząbki. Bądź co bądź Szymek około 23 ją uśpił. Włączyliśmy uprowadzoną i po jakimś czasie odleciałam :D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz