piątek, 30 listopada 2012

Piątkowe sprawozdanie

Ojć ostatnio nie mam na nic czasu. Tak bardzo popadłam w wir rodzicielstwa, że nie wiem jak się nazywam. 
Relacje z Lenką są świetne. Coraz częściej udaje mi się zrozumieć czego się domaga. Co prawda od kilku dni ma jakieś krzywe akcje, że nawet "Najwyższy" zastanawiałby się pewnie o co jej chodzi. Mamy już za sobą pierwszą całkowicie nieprzespaną noc - przedwczoraj i marudne dni. Dziś na przykład przeżyłam takie popołudnie. Dzięki Bogu kryzys już zażegnany i mała śpi, a ja mam 15 minut żeby się zrelaksować przed kompem. Na więcej wolę sobie nie pozwalać, bo nie do końca odespałam tą ciężką noc, o której już wspominałam. 
Jestem w trakcie tworzenia nowego bloga poświęconego mojej gwiazdce. Będę tam zamieszczała wszystkie informacje na jej temat, jak i moje mądre i całkiem niemądre wnioski wypływające z jej wychowania. Serdecznie zapraszam :D

www.lenamalczyk.blogspot.de

Jeśli chodzi o sprawy poza macierzyńskie, to zaistniało kilka zmian. 
Krzysiu wytapetował i wymalował już naszą sypialnię. Jak będzie kiedyś gotowa, to na pewno pochwalę się zdjątkami sprzed remontu i po remoncie. 
Maił w tym tygodniu zrobić jeszcze pokoik Lenki, ale ząb go bolał i z roboty w tym tygodniu nici niestety. Mam nadzieję, że ten koszmarny remont wreszcie się skończy i będę mogła normalnie posprzątać ( jak Lenka pozwoli) i powoli meblować i dekorować. 
Nie narzekam jednak, bo wreszcie się coś ruszyło. 
Szymek zaniósł wreszcie wnioski o pieniążki na Lenkę. Tak..... Lepie późno niż wcale. Ehh, jak ja bym była bardziej mobilna, sama bym sobie wszystko załatwiła i nie musiała liczyć na innych. A jak wiadomo, mój mąż do systematycznych i pilnych to nie należy, więc wszystko na ostatnią chwilę zostawia i efekt jest jaki jest....
Na tym kończę na dziś bo na serio już po ścianach chodzę. Zapraszam do następnych notek i na bloga mojej kochanej córeńki :D,.

wtorek, 20 listopada 2012

Z tableta

Dobry wieczór.
Muszę się pochwalić, iż jest to moja pierwsza notka z tableta. Mój kochany małżonek jest obecnie na chorobowym i okupuje komputer. Mój sprzęt nie jest jeszcze podpięty, ponieważ nie mamy jeszcze drugiego biurka i nie ma go gdzie ustawić. Biurko czeka na przewiezienie u koleżanki.
Melduję postępy w moim wspaniałym życiu. Nasz wieczny remont wydaje się wreszcie postępować. Dziś Krzyś wpadł do nas na chwilkę i zagruntował ściany w naszej przyszłej sypialni. Jutro przyjdzie i wytapetuje a w nasrępnych dzionkach będzie malowanie i meblowanie. Przy dobrych wiatrach za jakiś tydzień,może dwa w moim nowym mieszkanku zapanuje względny ład.
Chcę także donieść o postępach w dziedzinie macierzyństwa. Z Lenką co raz lepiej nam się układa. Nasza współpraca wreszcie wygląda dobrze. Ja nie stresuję się już spędzaniem z nią czasu, a ona jak tylko mnie zobaczy posyła mi najwspanialszy w świecie uśmiech, dla którego warto nawet umrzeć. Co prawda w dalszym ciągu ma ataki kolki,jednak nie są one tak częste i mocne jak dawniej. Jednym słowem jest co raz lepiej. W internecie dorwałam pewną książkę Tracy Hogg na temat niemowląt. Będę się starać kierować informacjami i mądrościami w niej zawartymi, bo jest to pierwsza książka,która zawiera poglądy zbliżone do moich wlasnych. Z czasem napisze o co mi chodzi i jak idzie mi realizacja założeń tej książki.
Na tym kończę noteczkę. Muszę przyznać, że z tableta pisze mi się całkiem fajnie, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że notki będą częstsze.
Dziękuję za uwagę i życzę miłej nocki.

środa, 14 listopada 2012

2 miesiące Lenki



Teraz troszkę o moim największym skarbie - Lence. Pewnie za dużo nie uda mi się napisać, bo moja córka jest bardzo zajmująca i nie daje mi zbyt wiele czasu dla siebie. W sumie mam go wtedy kiedy ona pójdzie lulu, a ostatnimi czasami nie wyraża chęci zbyt wielu drzemek w dzień, więc i ja mam nieustannie zajęcie.


Za dwa dni (czternastego) miną dwa miesiące odkąd moja gwiazdka jest po drugiej stronie pępuszka. Przez ten czas urosła 4 centymetry i przybrała ponad 1,8 kg (ważona była tydzień temu, więc będzie pewnie więcej przyrostu wagi).


Jest baaardzo kochana. Ma jednak problemy z brzuszkiem. Wstrzymują się jej gazy, ma kolki i ostatnimi dniami ciężko jej o kupę. Jedyne na czym skupia swoją uwagę, to próba wypchnięcia kupki. Niekiedy tak bardzo płacze, że nie wiem co mam z nią robić i sama ryczę razem z nią. Nie mogę patrzeć jak moja kruszynka się męczy. Niestety depresja poporodowa mnie nie ominęła... Kiedy teściowa wróciła do Polski, nie wiedziałam co mam zrobić z malutką. Do tej pory, kiedy za bardzo ryczy załamuję się. Mam nadzieję, że mi to przejdzie.


Jak dla mnie mała dobrze i szybko się rozwija, ślicznie gaworzy. No jest po prostu kochaniutka. Aż chciałoby się ją zjeść z miłości.


Pokaże teraz kilka zdjątek mojego kochaniutkiego pączusia:
Z tatusiem w szpitalu 

   

Pamiątka ze szpitala

   

Zaraz po przyjeździe do domku ze szpitala


Debiut w rożku

     

Mała myślicielka

     

Śpiąca królewna 


Mój mały pączuś :D


:*:*

Moja mała tancereczka
Aż się chce ją schrupać
Moja ślicznotka
Już zjada słone paluszki :D
Z tatusiem
Dynia na Halloween
Nowa zabawka od cioci :D
Mała terrorystka w dni kiedy kończy 2 miesiące

wtorek, 13 listopada 2012

I znów ja :)

  Oto wam ja :D. Jak zwykle po długiej przerwie. Tym razem nie wynikała ona z mojej niedbałości, czy braku czasu. Dopiero teraz podpięli mi internet. Od 1 października byłam bez mojego "okna na świat". Od tego czasu jesteśmy już na nowym mieszkaniu.Mieszkanie jest na prawdę cudowne, jednak brak nam czasu, żeby się nim zająć na poważnie. Przez ponad miesiąc żyjemy w jednym pokoju z minimalną ilością mebli. Wyremontowany mamy jeden pokój i przedpokój. Kuchnia i wc były już gotowe. Zostały nam do zrobienia dwa pokoje. Oczywiście trzeba też je zapełnić. W chwili obecnej w pokoju , w którym mieszkamy jedno biurko, sofę, fotel do karmienia Lenki, łóżeczko dla Leny, przewijak, no i dwa materace złączone ze sobą na których śpimy. Na pozostałe pokoje na złożenie czeka szafa o długości 3 metrów z lustrzanymi drzwiami, szafa narożna. Brak nam mebli kuchennych i porządnego łóżka. Za niedługo jednak wszystko będzie już zwiezione.
Troszkę denerwuje mnie to, że te całe prace nad mieszkaniem stoją w miejscu i że przez miesiąc niewiele w sumie posunęły się do przodu. Nie mam jednak co narzekać, bo nie możemy nic sami rozbić. Ani tapetowaniem, ani malowaniem zająć się nie możemy, bo nie znamy się na tym na tyle żeby to zrobić, a skutkiem naszego ostatniego tapetowania, była ściana, z której tapeta odpadała pasek po pasku. Tapetuje nam znajomy, który ma poskręcać nam resztę mebli. Tak się składa, że owy znajomy, albo ma akurat dużo roboty, albo popada w wir rozkoszy alkoholowych...
Mojego męża też mi szkoda, bo dużo pracuje, a jak tylko ma wolne, to musi gdzieś jeździć i non stop coś załatwiać. Nie ma takiego dnia, żeby spokojnie w domku sobie odpoczął. A ja mu też nie pomagam, bo non stop marudzę, że stan rzeczy jest, jaki jest...
Mam nadzieję, że w tym tygodniu coś się ruszy, bo niby ten znajomy ma mieć więcej czasu i może weźmie się za tapetowanie. Jeśli nie to chyba wyląduję u psychiatry, bo taki nieład może zabić taką pedantkę jak ja.
Tymczasem muszę uciekać, bo Lena się obudziła i pewnie zaraz zacznie się jej koncert. Nie ma co zwlekać, trzeba wyprzedzić jej łzy, bo jak zacznie ryczeć, to może dziś nie skończyć.
Jeśli będzie możliwość jeszcze dziś pochwalę się wam moją córą i dodam kilka foteczek :D.