wtorek, 31 sierpnia 2010
Lekarze....
Dziś już mi troszkę lepiej, jeśli chodzi o moje samopoczucie. Co prawda, prawie cały dzień spędziłam u lekarzy, ale już wiem co mi jest.
Jeśli chodzi o moją nogę, to na razie mam stosować maść i plaster. Za dwa tygodnie (jak wrócę z Polski) mam iść do kontroli. Jeśli nagniot po maści zejdzie, nie będzie konieczności operacji. Jeśli dalej będzie się trzymał, to zabieg i L4.
Z ręką jest troszkę gorzej, bo to problem neurologiczny. coś mi nerw uciska i dlatego paraliżuje mi prawą rączkę. Na razie mam tabletki na to, a po powrocie z Polski czekają mnie zabiegi. Nie za ciekawie, ale jakoś to przeżyję.
Dobrze, że wiem co mi dolega, bo po czterech sezonach dr. House dziwne myśli przychodziły mi do głowy (skrzepliny, choroba Willsona, albo jeszcze jakaś dziwna choroba).
Najważniejsze, że jutro wracam do pracy i będę mogła spokojnie jechać na urlopik i zobaczyć moich bliskich.
A teraz notka specjalnie dla mojego kochanego mężulka:
DZIĘKUJĘ ANIOŁKU, ŻE ZE MNĄ POJECHAŁEŚ!!! KOCHAM CIĘ MOCNIUTKO :*
poniedziałek, 30 sierpnia 2010
Dołek
Ostatnie dwa dni mijają mi pod znakiem dziwnego doła....
Jeśli chodzi o wrażenia z Langertagu, to dostałam w tyłek, tak jak przypuszczałam. W Langertag strzeliłam sobie 16 godzin (od 8 do północy). Potem jeszcze godzinkę siedziałam, bo czekałam na męża, aż robotę skończy. Następny dzień przyniósł mi kolejne 16 godzin (od 6 do 22) po niecałych dwóch godzinach snu. No i niestety nie podołałam. Mój odcisk na stopie (podbiciu) nie pozwolił mi na dalszą robotę :/. W sobotę przyszłam tylko na troszkę do roboty, żeby powiedzieć Rafałowi, że nie dam rady... Po niecałej godzinie zostałam zmieniona. Dziś też siedzę w domu, a w Poniedziałek postaram się jakoś dotrzeć do lekarza i spróbuję się z nim jakoś dogadać.
Mój dół wynika pewnie z tego, że zawiodłam.... W najważniejszym momencie dałam ciała.... Jestem na okresie próbnym i takie rzeczy nie powinny mieć miejsca... A co gorsze, jeśli problem z moja nogą jest tym o czym myślę, będę miała zabieg. Przez minimum 2 tygodnie będę musiała być w gipsie albo szynie, co łączy się z L4, które na okresie próbnym nie jest mile widziane....
Za tydzień miałam jechać pierwszy raz od pół roku do Polski. Zobaczyć moją rodzinę, przyjaciół i psa. Jeśli będę miała L4, z wyjazdu nici. Zobaczę wszystkich dopiero na święta...
Nic, tylko się mocno pochlastać....
czwartek, 26 sierpnia 2010
Ostatnie tchnienie przed Langetagiem
Dziś postanowiłam wydać swoje ostatnie tchnienie przed Langertagiem. Nie wiem, czy wrócę z niego żywa, więc zostawiam po sobie ślad, aby czytający pamiętali o tym. że kiedyś tu byłam :).
A tak serio to przeraża mnie jutrzejszy dzień i pięć dni następujących po nim.
Langertag na messie jest tym, czego obawia się każdy pracownik. Wszyscy zaczynają pracę z samego rana (kobiety o ósmej), a kończą, kiedy wszystko jest gotowe. Zazwyczaj trwa to do około pierwszej, drugiej nad ranem. Nie wspominam nawet, że następnego dnia znów należy się na ósmą rano wstawić się do roboty.
Tragedia, jednak wiedziałam na co się piszę i podczas podpisywania umowy zostałam poinformowana, że tak jest, więc nie mam na co narzekać. Jednak co mi się nie chce, to mi się nie chce.
Mam nadzieję, że będziecie za mnie kciuki trzymali, żebym w połowie dnia nie padła...
wtorek, 24 sierpnia 2010
Dzień jak codzień
Witam wszystkich :)
Jako, iż przez dłuższy czas pewnie nie będę nic pisać postanowiłam coś skrobnąć mimo zmęczenia i późnej pory.
Jak zwykle nic oszołamiającego się nie wydarzyło. Bo w sumie co by się miało wydarzyć. Od ósmej rano do 14 pracowałam. Było nawet bardzo przyjemnie. Przyjęła się do nas nowa dziewczyna (Polka). Miałam ją na, że tak napiszę, przyuczeniu. Złapałyśmy ze sobą świetny kontakt. Wreszcie może będę miała więcej pokrewnych dusz, bo jak narazie miałam tylko Karinę i Lucynę (która teraz pracuje gdzie indziej i wogóle się z nią nie widzę). Są jeszcze świetne studentki (pozdrówki dla was), ale we wrześniu mnie opuszczą i nam tylko nk. zostanie.
Będzie z kim pogadać na przerwie, bo niestety, ale z niemkami pierdół pociskać jeszcze nie mogę z powodu ubogiego języka.
Po robocie troszkę posiedziałam z mężem, obejżeliśmy Housa i znów do pracy tym razem na dwie godziny. Tam podnieśli mi troszkę ciśnienie i wróciłam do domu, aby znów obejżeć Hausa, coś napisać na blogu, iść spać, a potem rozpocząć kolejny dzień pracy.
Dobrej nocki życzę :*
poniedziałek, 23 sierpnia 2010
Przed kolejnym nawałem pracy
Witam, jak zwykle po długiej przerwie....
Przez ostatni czas mam taki zapiernicz w robocie, że nie mam na nic czasu. Wcześniej też nie miałam lekko,ale to co przerobiłam za czasów ostatniej notki jest niczym w porównaniu z tym co przerobiłam w ostatnim tygodniu i co czeka mnie w tygodniu następnym.
Jak wiadomo wszystkim jest sezon urlopowy. Wszyscy wyjeżdżają do Polski albo innych krajów, a ja siedzę i ich zastępuję. Jako nowy pracownik nie uzbierałam jeszcze tylu dni urlopu, więc muszę zapełniać braki pracownicze.
Co prawda wspomagają nas studenci z Polski, ale jednak stali pracownicy muszą ich przez jakiś czas szkolić, więc narobiłam godzinek jak głupek, a co za tym idzie nie miałam czasu na skrobnięcie czegokolwiek...
Skoro tyle pracuję, to można się domyślić, że nic u mnie ciekawego się nie działo. Praca - dom, praca - dom.
W następnym tygodniu rozpoczyna się nam messa Tendence, więc roboty będzie co nie miara i raczej też nic nie napiszę.
Dziś skrobłam bylejaką notkę, żeby pokazać, że nie zapomniałam o tym blogu i jak tylko będę miała czas, będę tu zaglądała i pisała. Niekoniecznie takie głupie notki jak dziś :)
Przez ostatni czas mam taki zapiernicz w robocie, że nie mam na nic czasu. Wcześniej też nie miałam lekko,ale to co przerobiłam za czasów ostatniej notki jest niczym w porównaniu z tym co przerobiłam w ostatnim tygodniu i co czeka mnie w tygodniu następnym.
Jak wiadomo wszystkim jest sezon urlopowy. Wszyscy wyjeżdżają do Polski albo innych krajów, a ja siedzę i ich zastępuję. Jako nowy pracownik nie uzbierałam jeszcze tylu dni urlopu, więc muszę zapełniać braki pracownicze.
Co prawda wspomagają nas studenci z Polski, ale jednak stali pracownicy muszą ich przez jakiś czas szkolić, więc narobiłam godzinek jak głupek, a co za tym idzie nie miałam czasu na skrobnięcie czegokolwiek...
Skoro tyle pracuję, to można się domyślić, że nic u mnie ciekawego się nie działo. Praca - dom, praca - dom.
W następnym tygodniu rozpoczyna się nam messa Tendence, więc roboty będzie co nie miara i raczej też nic nie napiszę.
Dziś skrobłam bylejaką notkę, żeby pokazać, że nie zapomniałam o tym blogu i jak tylko będę miała czas, będę tu zaglądała i pisała. Niekoniecznie takie głupie notki jak dziś :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)