wtorek, 29 maja 2012



Jeszcze tylko 3 dni i będę w Polsce... Nie mogę się doczekać....
Ostatnie dni minęły mi pod znakiem przygotowań do wylotu i rozmyślania - w moim przypadku nieustanne rozmyślania są normalne. Moje kochane Diablo poszło w odstawkę, bo z mężem pożyczyliśmy konto jego kolegom, żeby pograli sobie jak my będziemy w Polsce. Idiotyzmem było by polecieć do Polski i cały czas grać.. Tak więc mam sporo czasu dla siebie, albo by po prostu nie robić nic.
W sobotę wybrałam się z mężem na mały spacerek, którego najważniejszym punktem okazało się pochłonięcie zestawu z KFC. Mam świra na punkcie ich kurczaków. Nie jem na co dzień w fast foodach, ale raz w miesiącu pozwalam sobie na kurczakowy zawrót głowy. Motywem przewodnim była wizyta w sklepie segmuller, bo zawsze podobały mi się meble z tego sklepu. Intrygowały mnie, bo na stronie internetowej nie ma podanych cen. Kiedy weszłam do sklepu od razu dowiedziałam się dlaczego. Jeśli na stronie podaliby ceny ich mebli, połowa osób zrezygnowałaby z ich asortymentu. nieporównywalnie drogo z innymi sklepami meblowymi we Frankfurcie. Jak szybko tam weszliśmy, tak szybko opuściliśmy sklep.
W niiedzielę odwiedziłam znajomą, bo mój małżonek cały dzień był w pracy i nudziło mi się piekielnie samej w domku. Spędziłyśmy bardzo miło czas.
Dziś znów Szymek cały dzień w pracy. Odwiedziła mnie koleżanka, ale siedziała dosyć krótko, więc została mi połowa dnia nic nie robienia. Obejrzę pewnie jakiś film i poczytam gazetę. Musi jakoś szybko zlecieć...
Za to następne dwa dni będę miała takie aktywne, że będę marzyła o posiedzeniu przed komputerem.
Jutro powinnam się udać do AOK (niemiecki ubezpieczyciel, coś jak kasa chorych) postarać się o zwrot kosztów ostatniego badania OGT. Mój mąż powinien iść do czegoś co w PL przypomina Enion. Jeśli nie przyślą mu do jutra zaświadczenia o zarobkach, będzie się musiał przejść do swojej firmy, żeby wymusić je osobiście, bo do jutra mamy złożyć ten wniosek o mieszkanie.
Tak więc podejrzewam, że jutro mnie braknie, więc idę po odpoczywać na zapas.
Miłego dnia życzę

czwartek, 24 maja 2012




Na chwilkę oderwałam się od gry, żeby napisać o mojej wizycie u lekarza.
Troszkę mi zeszło bo miałam badanie krwi - OGT. Tak do końca to sama dokładnie nie wiem na co jest to badanie. Albo na jakiś tam rodzaj cukrzycy, którą mają kobiety ciężarne, albo na tolerancję glukozy. Bądź co bądź, musieli mi dwa razy krew pobierać. Pobranie krwi, to to, czego nienawidzę, ale dla mojej Lenki, byłam dzielna :D.
Najpierw raz pobrali mi krew, dali do wypicia specjalny soczek i po godzinie następne kłucie. Nie omieszkam tez dodać o dodatkowym kłuciu w paluszek w celu normalnego badania krwi. Wyszło mi, że mam niedobór żelaza. Dostałam receptę na tabletki, które jak zwykle dostałam za darmo. Uwielbiam niemiecki system służby zdrowia. Nie miałam normalnego USG, ale nie płaczę, bo za kilka dni wreszcie w Polsce będę i tam sobie zrobię prywatnie zdjątko dla teściowej :D.
Lekarz wystawił mi zaświadczenie, że mogę latać samolotem, bo w wizzair podobno bez tego nie wpuszczają na pokład po 27 tygodniu ciąży. Wolałam sobie takie załatwić, chociaż lekarz mówił, że się tego nie praktykuje.
Co jeszcze się u nas wydarzyło......
Michał pojechał do Polski na urlop. Mamy więc troszkę spokoju i prywatności. Przyda się po trzech miesiącach mieszkania z nim. Nie to, żeby mi przeszkadzał, ale jakoś dziwnie się czuję jak mieszkają z nami osoby trzecie.
To chyba na tyle moich wypocin. wracam do gry,
Miłego wieczorka :*

niedziela, 20 maja 2012



Stało się coś w co do końca nie mogę uwierzyć.Okazałam się maniakalnym graczem Diablo III. Zawsze zapierałam się, że nigdy nie zagram w tą grę - a tu proszę....
Od trzech dni nie robię nic innego. Gram gram i gram. Dzięki Bogu znalazłam czas na prysznic i umycie naczyń. Wydaje mi się, że jest to pewnego rodzaju ucieczka przed problemami mieszkaniowymi. Są jednak plusy mojej nowej manii. Nie siedzę i nie martwię się na zapas, co mnie czeka w najbliższej przyszłości. To mnie bardzo stresowało i pewnie tez nie najlepiej wpływało na moje małe słoneczko w brzuszku.
Wracam więc do gry. Teraz będziecie wiedzieli, że nie porwali mnie kosmici :).
Życzę udanego weekendziku :D

czwartek, 17 maja 2012



Przez ostatnie dni, mało co byłam w domku. Wychodziłam rano i wracałam pod wieczór. Po przekroczeniu progu w głowie było mi tylko łóżko.
W poniedziałek dałam się wciągnąć w wir zakupów. Kupowałam ubranka dla siebie, bo już nie bardzo mam się w co wbić. Nie obyło się też bez drobnych zakupów dla Lenki. Ciężko mi dla niej coś kupować, bo nie wiem jaka wielka się urodzi, a nie chcę żeby jej szafka była pełna za małych ubranek. Po udanych zakupach znalazłam się od razu w moim kochanym wyrku.
We wtorek umówiłam się ze znajomą, która niedawno rodziła. Udzieliła mi kilku cennych porad co na temat położnych, szpitala i innych spraw czysto porodowych. Podstawy wiedzy na ten temat już mam, niebawem trzeba będzie zacząć działać.
Po powrocie, już wieczorem położyłam się spać. Nie planowałam tego, ale tak się zdenerwowałam, że żeby się nie poryczeć poszłam spać. Przysłali nam kolejne pismo w wohnungsamtu, w którym odsyłają nam wniosek o mieszkanie. Cobyśmy go poprawili.... Więc musimy od nowa wniosek złożyć, a co najbardziej mnie drażni, to fakt, że wszystkie dokumenty musimy im dawać od nowa, mimo, że mają już wszystkie.... Co za biurokracja..... krew mnie zalewa dosłownie....
Jedyną sprawą, która mnie jeszcze trzyma w całości i nie pozwala rozpaść się na kawałki jest mój wylot do Polski. 31 Maja wreszcie odwiedzę swoich bliskich. Nie mogę się już doczekać. Odpocznę może od tych całych durnych Niemiec. Szkoda, że tylko na 12 dni, ale i to dobre.
Pozdrawiam i życzę miłego popołudnia

poniedziałek, 14 maja 2012

USG






Oto moje pierwsze usg z dnia 12 Stycznia. Wtedy to dowiedziałam się, że będę miała dzidziusia :D. Po badaniu krwi, które nie wykazało ciąży i dwóch testach (jeden z wynikiem negatywnym) strasznie się zdziwiłam. Mimo wszystko radości nie było granic.

Od tej pory na moje dzidzi mówiliśmy "Fasolka", bo na tym zdjęciu wyglądała jak ziarnko fasoli :D.









21 Stycznia moja Fasolka wyglądała już tak:









W Dzień Kobiet dowiedziałam się, że noszę w brzuszku dziewczynkę. Wtedy to Fasolka otrzymała swoje obecne imię - Lena. A wyglądała wtedy następująco:









A tu mamy najaktualniejsze zdjątko mojego słoneczka z dnia 26 Kwietnia :









Nie mogę się doczekać następnych badań. Jak tylko będę miała możliwość wstawię zdjęcie zaraz po badaniu :D.


Dzisiejszy dzień nie był jednym z moich najlepszych.
Spałam u koleżanki, bo między dziewiątą a szesnastą mieli przyjść do niej technicy i założyć jej neta. Ona w tym czasie była w pracy, a ja czekałam na techników. Skoro i tak nie mam nic lepszego do roboty, to czemu jej nie pomóc. Muszę powiedzieć, że mi się tam u niej troszkę nudziło, bo nie ma jak u siebie. Pozmywałam jej naczynia, pościerałam kurze i pooglądałam niemiecką telewizję, a dokładniej jakąś niemiecką wersję "Sędzi Anny Marii Wesołowskiej" i odpowiednik "Rozmów w toku". Nie było by z tego takiej tragedii, gdyby ci technicy w ogóle się zjawili.... Ach ta niemiecka dokładność i punktualność.... Do domu wróciłam więc z nietęgą miną.
Posprzatałam u siebie w domku, zdrzemnęłam się i przyszli chłopcy. Mój mąż miał dla mnie nowinę, która popsuła mi humor na resztę dnia. Mają jakieś zastrzeżenia do naszego wniosku o przyznanie mieszkania i to niestety nie po raz pierwszy...
Od dłuższego czasu już męczymy się z tym wnioskiem. W połowie marca myśleliśmy, że już wszystko załatwione i spodziewaliśmy się, że mieszkanie przyznają nam bardzo szybko. Jako, że jedno z nas ma obywatelstwo niemieckie, a drugie jest w ciąży, nie powinno być problemów z przyznaniem nam mieszkania od miasta. A tu raz to donieść, jak się już to doniesie, to okazuje się, że zaświadczenie od zarobkach nieaktualne już i tak w kółko....
Jak tak dalej będą się sprawy miały, to nie dostaniemy mieszkania do porodu, a ja będę zmuszona jechać do Polski i tak rodzić.... Nie wyobrażam sobie żebyśmy mieszkali w obecnym mieszkaniu z dzieckiem.
Nie dość, że to aż czwarte piętro, sto schodów do pokonania bez żadnej windy, to jeszcze nie wszystkie pomieszczenia są pgrzewane i musielibyśmy się gnieździć w jednym nie za wielkim pokoju w trzech dorosłych plus dziecko.... OOOO NIE ..... ja na to nie pozwolę!!!......
Mam nadzieję, że to wszystko się jakoś ruszy, bo na prawdę będę ugotowana....

niedziela, 13 maja 2012

Największa zmiana



W kolejnych notkach postaram się streścić jak zmieniło sie moje życie od czasu ostatnich notek na tym blogu. Postanowiłam zacząć od tej, która jest dla mnie największa i jest za razem przyczyną największego szczęścia, jakie spotkało mnie do tej pory :D.
A oto ta wspaniała nowina:

ZOSTANĘ MAMUSIĄ !!!! :D

To już szósty miesiąc, więc chwalę się po czasie, ale moje szczęście jest tak samo wielkie, jak wtedy kiedy dowiedziałam się w moim brzuszku jest mała "fasolka".

Została poczęta pod koniec Listopada, po długich staraniach. Tak się składa, ze był to pierwszy dzień mojego miesięcznego urlopu. Jedyne objawy ciąży jakie miałam to bóle piersi, które w sumie utrzymują się do dziś. Przez cały pierwszy trymestr nie miałam żadnych wymiotów, ani mdłości. Niestety nie było cały czas kolorowo, ale o tym napiszę w innej notce, która będzie dotyczyła mojego pracodawcy.
Od początku nie czułam się tak jak zwykle. Jadłam po dwie obfite kolacje, byłam przemęczona, ale wszystko zwalałam na to, że jeszcze niedostatecznie odpoczęłam od mojej pracy.
Przed Świętami Bożego Narodzenia zrobiłam sobie teścik ciążowy, który wykazał, że nie jestem w ciąży. Poparłam go tez badaniami krwi u mojej teściowej. Bardzo chcieliśmy, dać rodzicom najwspanialszy prezent jakiego mogli by się spodziewać, czyli wnuka. Test jak i badania krwi wykazały, że nie jestem w ciąży. Pod koniec urlopu, dosłownie dzień przed wylotem do Niemiec postanowiliśmy zrobić jeszcze jeden test. Zbliżał się najtrudniejszy okres w pracy, moja miesiączka nadal się nie pojawiała, więc woleliśmy upewnić się czy aby na pewno mogę nadal pracować jak robot...
Ku naszej wielkiej radości od razu pojawiły się kreski świadczące o ciąży, i to takie grube i wyraźne, że nie mieliśmy żadnej wątpliwości. że tam są :D.
Skoro został nam tylko jeden dzień w Polsce musieliśmy wszystkich powiadomić z prędkością światła. Moja mama nie zdziwiła się wcale, bo od dłuższego czasu mówiła mi, że na 100 procent jestem w ciąży. rodzice Szymka bardzo się ucieszyli. Od razu dostałam kilka ciuszków ciążowych po mojej szwagierce. Niestety nie mogli zbyt długo cieszyć się z nami, bo musieliśmy wracać do naszego niemieckiego życia.....
Dla mnie zmieniło się ono diametralnie, ponieważ po przyjeździe pracowałam tylko dwa dni. Potem lekarz wystawił mi zakaz wykonywania jakichkolwiek prac, ale o tym w notce o pracy.
W taki oto sposób od 5 miesięcy siedzę w domu. Większość czasu spędzam na masowym wręcz oglądaniu seriali. Obejrzałam już wszystkie odcinki "gotowych na wszystko", "Beverly Hills 90210", "90210"," Z archiwum X", "Californication", "Seks w wielkim mieście", "Miasteczko Twin Peaks". Teraz jestem na ostatnim sezonie "Plotkary" i muszę szukać nowego serialu. Jeśli jakiś serial podoba się wam szczególnie, może mi coś zaproponujecie.
W następnej notce pokażę wam moje zdjęcia USG, coby nadrobić zaległości w mojej nieobecności.